Inflacja

Inflacja

Inflacja w Polsce rośnie z miesiąca na miesiąc. W Marcu 2021 wynosiła 3,2% (GUS), w Listopadzie 2021 r. już ponad dwukrotnie więcej, bo 7,7%, w Styczniu 2022 r. 9,2%, w Kwietniu 12,4%, w Czerwcu 15,5%, a za Wrzesień 17,2%.

Taki jej poziom oznacza, że w ciągu trzech lat stracimy ponad 50% wartości nabywczej złotówki, w tym również połowę naszych dzisiejszych oszczędności, wynagrodzeń, emerytur czy świadczeń.

To nie są niestety jedyne skutki.

Wiele przedsiębiorstw i przedsiębiorców nie wytrzyma rosnących kosztów, zaprzestanie działalności, a to przełoży się na braki produktowe lub niedostępność usług w następstwie czego wzrosną jeszcze bardziej ich ceny. Nastąpi także odpływ ludzi z nisko płatnych zawodów np. nauczycieli, a państwo ograniczy wsparcie dla wielu potrzebujących grup społecznych. Dziury w drogach nie będą łatane, a lokalne inwestycje, mimo, że od lat niewystarczające, będą jeszcze bardziej ograniczane.

Tu od razu trzeba wskazać, że głoszone zapowiedzi o wzrostach nakładów na taki czy inny sektor czy też wzrost PKB nie osiągają poziomu inflacji, a więc w rzeczywistości, mimo nominalnych wzrostów, stanowią spadki, degradację.

Można mnożyć wizje problemów, które się będą nasilały, ale trafniej jest powiedzieć, że dla wielu na lata lub na zawsze zacznie się koszmar marnej egzystencji.

Taki, realizujący się właśnie scenariusz powinien być wystarczającym powodem by pokusić się o lepsze, dogłębne zrozumienie problematyki inflacji.
Każdy we własnym interesie powinien to zrobić i odnieść tę wiedzę do swojej indywidualnej sytuacji, bo każdy z nas będzie jej skutkami obciążony, chociaż w nierównym stopniu.

Na początek odetnijmy się od obiegowych teorii i medialnych opinii o przyczynach inflacji, ponieważ zbyt dużo mamy w tej materii niezrozumienia, niedopowiedzeń, a także niestety manipulacji.
Już w marcu 2021 roku mieliśmy wzrost cen na poziomie 3,2% (GUS), oraz oczywistą wiedzę o pandemicznych realiach mocno ograniczających efektywność pracy, a jednocześnie mieliśmy masowy dodruk pieniądza.

Spełnione zostały więc dwa najważniejsze warunki dla wzrostu inflacji tj. spadek produktywności spowodowany pandemią i wpuszczenie na rynek ogromnej ilości „pustego” pieniądza.

Innymi słowy parytet dóbr dla wolumenu pieniądza spadł.

Muszę jednak zachować kronikarski obiektywizm i dodać, że wpuszczanie pieniędzy na rynek ma charakter ciągły i ogólnoświatowy, od wielu lat. Przodują w tym procederze Stany Zjednoczone zwiększając podaż pieniądza na światowych rynkach ponad 50-cio krotnie w stosunku do wzrostu światowych dóbr, od czasu Breton Woods (1944).

Gdyby chcieć ten proceder odnieść tylko do Polski to mamy z nim do czynienia w rosnącej skali od 1989 roku oraz przyspieszenie od chwili wejścia do Unii Europejskiej.

Niewypracowywane a kreowane lub „otrzymywane” pieniądze mają to do siebie, że negatywne skutki ich niewłaściwego wykorzystania i dystrybucji kumulują się i ujawniają w dłuższych okresach czasu. Podobnie jest z kurzem w mieszkaniu. Można nie sprzątać tydzień, dwa, a nawet kilka miesięcy. Jaki będzie skutek - wiedzą gospodynie domowe.
Może ten przykład uprzytomni nam grozę niewiedzy i ślepej wiary w ideologiczne teorie o dobrodziejstwie darowanego pieniądza. Upływ czasu zweryfikuje każdą patologię.

Znacznie łatwiej jest coś dostać niż wypracować. Ot cała diagnoza naszych dzisiejszych kłopotów - łatwy pieniądz i brak przymusu ekonomicznego.

O wpływie tzw. czynników zewnętrznych będzie później.

W tym miejscu, dla rozgrzewki, zadajmy sobie jedno zasadnicze pytanie. Jeśli inflacja spowodowana jest czynnikami zewnętrznymi to dlaczego ściąga się pieniądz z rynku poprzez ograniczanie operacji otwartego rynku (czytaj zaniechanie dodruku), podnoszenie odsetek od udzielonych kredytów, zachęcanie do kupowania obligacji? Odpowiedź jest prosta - bo pieniędzy jest na rynku zbyt dużo

Powracające cyklicznie i z coraz większym nasileniem kryzysy nie są wynikiem praw natury a kumulacją wieloletnich działań decydentów i podległych im ekonomistów, bankierów - ideologów ekonomii stosowanej.

Zapamiętajmy - inflacja zawsze wynika z naruszenia relacji pomiędzy ilością pieniądza a ilością dóbr pożądanych i dostępnych na rynku. To czysta matematyka.

 

Równanie inflacyjne

Inflację najprościej opisuje równanie matematyczne ze zmiennymi po obu stronach. Jedna z nich to ilość pieniądza na rynku. Dla bardziej obrazowego przedstawienia problemu umówmy się, że będzie to lewa część równania. Drugą, prawą część równania, stanowi iloczyn ilości dostępnych dóbr, czyli produktów i usług oraz ich cen. Dodać trzeba - dóbr pożądanych przez rynek.

Po jednej i po drugiej stronie mówimy także o dostępnym pieniądzu i dostępnych dobrach.

Co to oznacza? Otóż pieniądz zamrożony na kontach bankowych, w oszczędnościach, w obligacjach skarbowych czy związany w jakichkolwiek aktywach na giełdach nie wpłynie na to równanie.
Uzupełniając opis drugiej strony równania - nie ma w nim dóbr, które nie wpłyną na jego wynik tj. zbędnych, niepożądanych, starych, niemodnych, ogólnie bezużytecznych.

Przykład równania inflacyjnego:

równanie_inflacyjne

1 mld zł pieniądza dostępnego na rynku = 1000 dostępnych mieszkań * 1 mln zł

Zwiększając ilość dostępnego pieniądza na rynku na przykład dwukrotnie równanie przyjmie następującą postać:

Porównaj produkty
Nie masz żadnych produktów do porównania.
Cena PRO

Skorzystaj z przełącznika, aby porównać ceny. Z ceny PRO mogą korzystać wyłącznie nasi subskrybenci.